Miałem ostatnio posuchę w książkach i nadrabiałem zaległości wśród rzeczy, które wcześniej mnie nużyły do granic możliwości oraz odkładałem je sukcesywnie na „kiedyś tam”. Trzeba było jednak wyczyścić stosik, żeby zrobić miejsce na nowe rzeczy. Przeżyłem. Teraz, jak już sobie to wszystko uporządkowałem, w głowie stwierdziłem, że muszę zostawić sobie jakiś ślad. Jak się komuś to do czegokolwiek przyda, to fajnie.

Tolerancja, przystanek pierwszy. Tolerować z definicji można tylko rzeczy, do których mamy nastawienie negatywne. Nie da się tolerować czegoś, w czym nie widzimy nic złego, bo wtedy mówimy o akceptacji. To oznacza, że tolerancja wyklucza się z akceptacją, czyli ze zgodą i uznaniem czegoś za właściwe. Antonimem tolerancji jest oczywiście nietolerancją i rozumie się ją jako zmuszanie innych do wyznawania swojego światopoglądu. Idąc dalej w tej semantyce osoba, która nie akceptuje danego zachowania wcale nie przestaje być osobą tolerancyjną. Przynajmniej do czasu, aż nie zaczyna represjonować drugiej osoby. Tolerancja jest z tego punktu widzenia ideałem symetrystów, centrystów, osób starających się nie mówić innym jak mają żyć, a jednocześnie bardzo mocno stąpających po ziemi i znających swoje granice. Głęboko zainteresowanych zachowaniem istniejącego status quo dla swojego świętego spokoju.

W tej całej różnicy pomiędzy tolerancją i akceptacją ważna jest jeszcze jedna rzecz, a być można nawet najważniejsza – równowaga. Tolerancja nie jest zjawiskiem społecznie obojętnym. Nadmiar tolerancji powoduje, że stajemy się bierni wobec czyjejś krzywdy bo tolerując zjawiska skrajne zawsze krzywdzimy kogoś antagonistycznie nastawionego do danego zjawiska.

A o co chodzi z tym skrajnościami? To jest jeszcze ciekawsze.
Jest takie fajne określenie jak „okno Overtona”. To pojęcie pewnej idei socjologicznej, w której przyjmuje się, że każdą ideę polityczną można wcielić w życie, nawet tą radykalną czy społecznie nieakceptowalną. Oknem overtona nazywa się wszystko to, co na dziś jest są społecznie akceptowalne. By wdrożyć idee radykalne trzeba to okno rozciągać. Można nim dowolnie manipulować i są na to dwa sprawdzone sposoby. Po pierwsze poprzez wprowadzanie do dyskusji pojęć znajdujących się w bliskim otoczeniu okna overtona, co ma na celu przyzwyczaić ludzi do obecność tematu i ich oswoić To długa i żmudna, ale bardzo skuteczna droga. Jest też druga metoda polegająca na dopuszczeniu do głosu idei skrajnych i radykalnych, co powoduje emocjonalną dyskusję wokół nich. Naturalnym skutkiem jest odrzucenie przez ogół społeczeństwa skrajności, ale ma to też swoje bardzo istotne konsekwencje – po burzy wszystkie poglądy mniej radykalne, a znajdujące się bliżej społecznego konsensusu będą wydawały się bardziej akceptowalne w porównaniu do tego jak myśleliśmy wcześniej. To przesuwa trwale okno overtona w kierunku radykalnych rozwiązań, które można potem stopniowo i etapowo wdrażać. Można też tą operację sukcesywnie powtarzać aż do osiągnięcia utopii.

Przykład? Gdybyś chciał wprowadzać w Polsce system totalitarny musiałbyś znaleźć kogoś, kto będzie jego piewcą oraz aktywnie będzie namawiał ludzi do jego przyjęcia. Oczywiście ilość osób, które zwerbuje będzie bardzo mała, ale jego obecność w mediach oraz przymus konfrontowania się z jego tokiem myślenia spowoduje, że więcej osób będzie skłonnych poprzeć Twoje mniej radykalne, ale nadal wcześniej nieakceptowane idee. Więcej osób będzie też obojętnych, choć wcześniej byli skłonni Cię zwalczać. Taką funkcję w polskim parlamencie miał Janusz Palikot, Krystyna Pawłowicz czy Stefan Niesiołowski. To dość oświecające, gdy zdasz sobie sprawę, że wszyscy troje byli tylko i wyłącznie końmi napędzającymi zmianę mentalności. Ktoś jeszcze pamięta jacy byliśmy, zanim zaczęli pojawiać się w telewizji?

Takie są pośrednio skutki nadwyżki tolerancji. Naszej tolerancji na oglądanie zwykłego chamstwa, na zachowania naganne, agresję czy w końcu zachowania z pogranicza psychiatrii. W propagowaniu tego przodują media, które by przykuć uwagę muszą nas wkurzyć. W normalnym codziennym życiu mamy rzeczy fajniejsze i bardziej atrakcyjne od telewizji, dlatego trzeba szukać negatywnego przekazu, który jest angażujący. Bo monitorowanie zagrożeń to nasz atawizm.

Cała ta lektura zwróciła mi uwagę na jedną rzecz. Jest cała masa rzeczy, których nie musimy tolerować czy akceptować. Możemy się z nimi nie zgadzać, ale reagować na nie dopiero wtedy, gdy wchodzą w naszą prywatną przestrzeń. Jest milion odcieni szarości, setki tysięcy sposobów reagowania na rzeczy dla nas nieakceptowalne. A przede wszystkim milion powodów, by nie pozwalać innym wykorzystywać nas do przesuwania okna akceptowanych przez ogół idei w pożądanym przez, ekstremistów lub manipulatorów, kierunku.

Temu, który mi udowodni, że naprawdę musimy mieć wszyscy wyrobione zdanie w kwestiach zachowań kościoła, migrantów, LGBT, ONR, komunistów, faszystów, zasadności religii, szczepionek, GMO, rozwarstwienia społecznego, rzezi dzików i ASF, przekopu mierzei wiślanej, myśliwych, symboliki płonącej Katedry Notre Dame, sztuki nowoczesnej i jedzenia bananów, stawiam duże piwo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *