Rezerwat Navajo, AZ.

Nadrabiamy miesiąc zdawkowych rozmów na szybko. Kubeł mocnej kawy w łapie. U mnie popołudnie, tam poranek. Po szybkim podsumowaniu co tam u kogo i jak każdemu z nas leci na tapetę wpada szybkie pytanie o najbardziej palący problem, czyli naszą małą choć globalną pandemię.

-‘ty, a jak wy sobie radzicie z tym wirusem? Coś u Was w ogóle widać?’
-‘nie no, u nas spoko. Wiesz, my mamy wprawę z tymi chorobami u białych’ – odpowiada Ryan puszczając oko, po czym przeprasza, odchyla się od tabletu. Słychać jakąś wymianę zdań w bardzo przeze mnie lubianym (choć nadal uważanym przeze mnie za dialekt marsjańskiego) języku, wybucha śmiechem poza kadrem i wraca na wizję strzelając kurwikami z oczu –‘dziadek jest ciekaw co słychać na świecie. Pyta jak sobie bilaganaa radzą po zamknięciu w rezerwatach’.

W sumie racja. Zamiast bawić się w rozmrażanie gospodarki, zamrażanie ruchu ludzkiego, zakładanie innym kagańcy na buzię, otwieranie lasów w trakcie suszy – może powinniśmy iść wszyscy w tym kierunku. Rezerwat mazowiecki, śląski, lubuski.. i wolne miasta Radom + Sosnowiec, bo przecież tego nikt nie będzie chciał.

Brakuje mi ich. I to jak cholera.

Chicago, IL

U mnie wczesny wieczór. Z drugiej strony atlantyku Dana miesza widelcem jakieś liście sałaty na talerzu swojego spóźnionego śniadania. Na Danę od czasu, gdy doszukała się jakiegoś polskiego przodka w swoim drzewie genealogicznym, mówię pieszczotliwie Danka. Chyba to polubiła, bo prezentuje wtedy ten leniwy uśmiech z dwoma większymi niż u innych ludzi zębami na przodzie, budząc tym za każdym razem moje rozbawienie. Lubię dziewczynę. Tak po ludzku, bo wiem, że poza tym leniwym domowym obrazkiem, w swojej codzienności, to potwór zjadający energią ludzi. Lubię ten czas, kiedy się regeneruje, bo mam wrażenie, że nie ma w tym nawet grama gry aktorskiej, którą jakby nie patrzeć, uprawiamy oboje zawodowo na co dzień.

-‘co Ci tam brzęczy w tle?’ – pyta po chwili
-‘a leci mi Kellys Heroes’ – odpowiadam po chwili poszukiwania w głowie oryginalnego tytułu filmu „Złota dla Zuchwałych” – ‘coś musiałem włączyć, a wiesz, że do telewizji mam awersję. Przy tych absurdach, które się dzieją przy okazji wyborów prezydenckich w szczególności.’
-‘nie no, ja sobie tego do teraz nie umiem wytłumaczyć’

Danka przez kilka kolejnych skypowych rozmów podpytywała mnie jak to jest, że zarząd poczty został wymieniony na wojskowych. W USA poczta to instytucja zaufania publicznego z historią dłuższą od samego USA. To powód, dla którego żaden z polityków bez względu na orientację polityczną nawet by nie pomyślał, by próbować robić w niej jakieś ruchy personalne. Podmiana na wojskowych brzmi dla niej co najmniej jak pełzający autorytaryzm. Ale weekend jest, dość już trudnych tematów było w tygodniu.

-‘ty wiesz, że córka Telly Savalasa śpiewa?’
-‘bez jaj, serio?’
-‘sprawdź, linka Ci wysłałam’
-‘córka Aristotelisa?’
-‘uhm’ – pokiwała głową przeżuwając jakiś listek –‘to teraz zgadnij która’
-‘ta w środku to Sara Niemietz, ją już znam’ – dodałem po chwili oglądania klipa –‘ta po lewo wygląda za to jak Archer Magott albo Kojak, tyle, że z włosami’.
-‘ha! Got ya! też się dałeś złapać’ – wyszczerzyła się od ucha do ucha –‘córka Kojaka to ta po prawo’

Fakt. Nie podejrzewałbym, że Aristotelis potrafił robić takie.. w sumie niebrzydkie, utalentowane i przede włochate dzieci. Wszak „we’re all born bald, baby”

-‘Danka, a wy się gdzieś ruszacie?’
-‘nie, po osiedlu (przyp. -osiedle, czyli zagłębie domków otoczone murem z własną ochroną) mogę poruszać się w miarę swobodnie, ale za murem nie czuję się już tak komfortowo’

Spotkaliśmy się wzrokiem na skype. Ja z coraz większym uśmiechem, a ona z narastającym zmieszaniem. To z Danką rozmawialiśmy kiedyś o stawianiu muru na granicy z Meksykiem. Do dziś mamy rozbieżne zdanie i czasami jeszcze droczymy się w tym temacie.

-‘doszła do Ciebie już moja paczka?’
-‘nie, jeszcze nie’ – zerknąłem z zaciekawieniem –‘przyznasz się w końcu, co to a prezent, który mi wysłałaś?’
-‘no way, ale masz pamiętać, że mi obiecałeś, że jak tylko dojdzie masz sobie zrobić zdjęcie i wsadzić je na facebook’
-‘zaczynam się zastanawiać, czy nie zgodziłem się zbyt pochopnie’
-‘i słusznie’ – dodała.

Niczym w lustrze. Tym razem to ona się zaczyna triumfująco uśmiechać, a w moich oczach rośnie zmieszanie.

Lubię to lustro.

Warszawa

Gdy zaczynałem tę moją podróż ze znajomymi, których widuję głownie przez skype zastanawiałem się jak długo uda się nam ciągnąć tę protezę kontaktu. Trzeba było trochę pracy, by relacje które udało się zbudować nie rozpłynęły się w eterze albo codzienności. Dziś nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mi dane wrócić w tej lokalnej rzeczywistości do normalnych relacji czy spotkań w pracy, inaczej jak przez skype. Wszystko, co się dzieje wkoło nas, jest po coś. Trzeba to tylko dostrzec i wykorzystać.

Cieszy mnie też, że ktoś skonstruował świat tak niestabilnym. Że od czasu do czasu wszystko się musi zawalić i obrócić w pył. Tyle nowych szans. Tyle nowych możliwości. Tyle rzeczy, które można zrobić od nowa, tyle, że bardziej i lepiej.

Trzeba tylko nie przestawać chcieć. Tu lub gdziekolwiek indziej.

* Córka Aristotelisa Savalasa, aktora znanego pod imieniem Telly Savalas oraz z filmów takich jak „Parszywa Dwunastka”, „Złoto dla zuchwałych” czy w końcu „Kojak” po prawo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *